War­to pochy­lić się nad nie­zwy­kłą natu­rą licz­by π.

Na przy­kład war­to zauwa­żyć, że idąc dro­gą przy­bli­żeń i zaokrą­gla­jąc kształ­ty Ludol­fi­ny do pierw­szych dzie­wię­ciu cyfr – otrzy­ma­my 3,14159256.
Rów­nież w przy­bli­że­niu, czy­li pi razy oko, 3142 ≈ 1592 + 2652.
Gdy­by mistrz Pita­go­ras dowie­dział się o tym, ze wzru­sze­nia pew­nie kazał­by sobie i uczniom bro­dę wysku­bać (no może tyl­ko uczniom).

Rekord Shank­sa roz­wi­nię­cia π (wspo­mnia­ny w π‑storii) ucho­wał się przez nie­mal całe stu­le­cie. Ale, gdy nasta­ła era kom­pu­te­rów, ruszy­ła aprok­sy­ma­cyj­na rekordo-π-mania. Roz­po­czął ją w 1949 roku kom­pu­ter ENIAC (Elec­tro­nic Nume­ri­cal Inte­gra­tor And Com­pu­ter), któ­ry obli­czył 2038 miejsc po prze­cin­ku; 25 lat póź­niej wyzna­czo­no roz­wi­nię­cie milio­na cyfr po prze­cin­ku, a XX wiek dorów­ny­wał już „pi razy drzwi” miliardom.

W stycz­niu 2020 Timo­thy Mul­li­can (USA) uzy­skał dokład­ność 50 bilio­nów miejsc po prze­cin­ku. Już rok póź­niej, naukow­cy ze szwaj­car­skie­go Uni­wer­sy­te­tu w Grau­bün­den osią­gnę­li impo­nu­ją­cy wynik, obli­cza­jąc licz­bę π aż do pra­wie 63 bilio­nów cyfr po przecinku!

W rezul­ta­cie, licz­ba π zosta­ła wcią­gnię­ta w rekla­my firm (a nikt jej o zda­nie nie pytał!), takich jak Intel czy AMD, któ­re wyko­rzy­stu­ją ją do pro­mo­wa­nia coraz bar­dziej zaawan­so­wa­nych procesorów.

W prak­ty­ce 15 cyfr po prze­cin­ku licz­by π zupeł­nie wystar­cza. Tak przy­kła­do­wo do opi­sa­nia z dokład­no­ścią do 1 cm pro­mie­nia kuli wpi­sa­nej we wnę­trze Zie­mi nie potrze­ba więk­sze­go przy­bli­że­nia π niż 9 cyfr po prze­cin­ku. Jedy­nie obli­cze­nia kosmo­lo­gicz­ne wyma­ga­ją więk­szej licz­by cyfr, a do opi­sa­nia z dokład­no­ścią do śred­ni­cy ato­mu wodo­ru pro­mie­nia kuli wpi­sa­nej w obser­wo­wal­ny wszech­świat wystar­czy przy­bli­że­nie licz­by π do 39 miejsc po przecinku.

Olbrzy­mia sta­lo­wa (ze sta­li nie­rdzew­nej) rzeź­ba zosta­ła cza­so­wo zain­sta­lo­wa­na w Seat­tle u stóp tzw. Har­bor Steps poni­żej Seat­tle Art Museum. (autor: Mica­jah Bie­nve­nu, USA)

W 1996 roku π (alias licz­ba Archi­me­de­sa vel Ludol­fi­na) tak zakrę­ci­ła swo­imi cyfra­mi człon­ków Kró­lew­skiej Szwedz­kiej Aka­de­mii, że krąg kan­dy­da­tów do lite­rac­kiej Nagro­dy Nobla zamknął się w pro­mie­niu r = Wisła­wa Szymborska.

W ten spo­sób Ludol­fi­na odwdzię­czy­ła się poet­ce (baby zawsze trzy­ma­ją ze sobą!) za wiersz poświę­co­ny licz­bie towa­rzy­szą­cej czło­wie­ko­wi od zara­nia dzie­jów. Przyj­rzyj­my się, jakie cie­ka­we hipo­te­zy na temat π wysnu­ła autor­ka wiersza:

Wisła­wa Szymborska
Licz­ba Pi

Podzi­wu god­na licz­ba Pi
trzy koma jeden czte­ry jeden.
Wszyst­kie jej dal­sze cyfry też są począt­ko­we
pięć dzie­więć dwa, ponie­waż nigdy się nie koń­czy.
Nie pozwa­la się objąć sześć pięć trzy pięć spoj­rze­niem,
osiem dzie­więć obli­cze­niem,
sie­dem dzie­więć wyobraź­nią,
a nawet trzy dwa trzy osiem żar­tem, czy­li porów­na­niem
czte­ry sześć do cze­go­kol­wiek
dwa sześć czte­ry trzy na świe­cie.
Naj­dłuż­szy ziem­ski wąż po kil­ku­na­stu metrach się ury­wa.
Podob­nie, choć tro­chę póź­niej, czy­nią węże bajecz­ne.
Koro­wód cyfr skła­da­ją­cych się na licz­bę Pi
nie zatrzy­mu­je się na brze­gu kart­ki,
potra­fi cią­gnąć się po sto­le, przez powie­trze,
przez mur, liść, gniaz­do pta­sie, chmu­ry, pro­sto w nie­bo,
przez całą nie­ba wzdę­tość i bez­den­ność.
O, jak krót­ki, wprost mysi, jest war­kocz kome­ty!
Jak wątły pro­mień gwiaz­dy, że zakrzy­wia się w lada prze­strze­ni!
A tu dwa trzy pięt­na­ście trzy­sta dzie­więt­na­ście
mój numer tele­fo­nu twój numer koszu­li
rok tysiąc dzie­więć­set sie­dem­dzie­sią­ty trze­ci szó­ste pię­tro
ilość miesz­kań­ców sześć­dzie­siąt pięć gro­szy
obwód w bio­drach dwa pal­ce sza­ra­da i szyfr,
w któ­rym sło­wicz­ku mój a leć, a piej
oraz upra­sza się zacho­wać spo­kój,
a tak­że zie­mia i nie­bo prze­mi­ną,
ale nie licz­ba Pi, co to to nie,
ona wciąż swo­je nie­złe jesz­cze pięć,
nie byle jakie osiem,
nie ostat­nie sie­dem,
przy­na­gla­jąc, ach przy­na­gla­jąc gnu­śną wiecz­ność
do trwa­nia.

Wiersz „Licz­ba Pi” wziął mimo­wol­nie udział w skan­da­lu lite­rac­kim, nota­be­ne w ojczyź­nie Alfre­da Nobla. Otóż kil­ka lat po prze­no­si­nach pol­skiej noblist­ki w zaświa­ty, szwedz­ka poet­ka Ingrid Orglund posta­no­wi­ła ocza­ro­wać wszyst­kich wier­szem też o licz­bie π. Począ­tek był wspa­nia­ły – otrzy­ma­ła Nagro­dę Kró­la Gusta­wa za naj­lep­szy wiersz roku i licz­ne inne nagro­dy, a nawet zosta­ła nomi­no­wa­na do „Zło­te­go Wień­ca” (jego zdo­by­cie ozna­cza­ło­by usa­do­wie­nie się w jed­nym rzę­dzie z taki­mi tuza­mi, lau­re­ata­mi tej nagro­dy, jak Bułat Oku­dża­wa, Pablo Neru­da, Char­les Simic czy Adam Zaga­jew­ski). Tu nastą­pił koniec wspi­nacz­ki szwed­ki na poetyc­ki Olimp, a koniec był odwró­ce­niem począt­ku – wszyst­kie nagro­dy i nomi­na­cje z hukiem jej ode­bra­no, kie­dy odkry­to, że ów wie­lo­kroć nagra­dza­ny wiersz Ingrid to de fac­to pla­giat utwo­ru Wisła­wy Szym­bor­skiej. „The rest is silen­ce” („resz­ta jest mil­cze­niem”), rzekł­by Ham­let o dal­szej karie­rze „poet­ki” Ingrid Orglund.

I po dziś dzień licz­bie π pra­cy nie uby­wa. Jak wspo­mnie­li­śmy, słu­ży swo­im roz­wi­nię­ciem jako tester nowych pro­ce­so­rów i sys­te­mów ope­ra­cyj­nych kolej­nych, coraz szyb­szych kom­pu­te­rów. W 1986 roku wykry­to dzię­ki temu feler super­kom­pu­te­ra Cray, pra­cu­ją­ce­go w ośrod­ku obli­cze­nio­wym NASA.

Na mar­gi­ne­sie dodaj­my, że ten­że Cray (w 2019 roku fir­ma Cray zosta­ła wyku­pio­na przez Hew­lett Pac­kard Enter­pri­se) w tym samym roku wśli­znął się do księ­gi Guines­sa, bijąc rekord w zwle­ka­niu z odpo­wie­dzią. Otóż spraw­dza­jąc dwu­dzie­stą licz­bę Fer­ma­ta (licz­bę posta­ci \(2^{2^n} + 1\) dla \(n = 20\)), czy jest ona licz­bą pierw­szą, po 10 dniach obli­czeń kom­pu­ter dał odpo­wiedź: NIE. Na uspra­wie­dli­wie­nie jego guz­dral­stwa moż­na przy­to­czyć sło­wa Pita­go­ra­sa: „Naj­krót­sze wyra­zy »tak« i »nie« wyma­ga­ją naj­dłuż­sze­go zastanowienia.”

Lista inspi­ra­cji licz­bą π jest dłu­ga, jak ogon roz­wi­nię­cia Ludol­fi­ny. W pod­ziem­nym przej­ściu metra pod Karl­platz w Wied­niu jako pro­jekt tzw. sztu­ki publicz­nej znaj­du­je się sta­ła insta­la­cja „Pi”, otwar­ta w 2006 roku. Współ­cze­sny kana­dyj­ski arty­sta, Ken­neth Robert Lum z Van­co­uver – nauko­wiec, malarz, rzeź­biarz i pisarz – nazy­wa tego typu pro­jek­ty fak­to­ida­mi. Oprócz licz­by π są tam inne fak­to­idy w posta­ci odbla­sko­wych gablo­tek, poka­zu­ją­cych w cza­sie rze­czy­wi­stym róż­ne infor­ma­cje, jak na przy­kład popu­la­cję świata.

Zauważ­my, że licz­ba π, jako jeden z ele­men­tów w zbio­rze liczb rze­czy­wi­stych, niczym się nie wyróżnia.
Mówiąc wprost, wśród liczb jest sza­rą mysz­ką. Dla­cze­go? Bo licz­ba π jest nie­wy­mier­na (Spock wyko­rzy­stał to spryt­nie w seria­lu Star Trek, wyda­jąc kom­pu­te­ro­wi rozkaz-priorytet obli­cze­nia roz­wi­nię­cia π aż do ostat­niej cyfry), ale tako­wych liczb jest nie­skoń­cze­nie wie­le; bo choć licz­ba π jest prze­stęp­na, to tego typu liczb tak­że jest o wie­le więcej.

Co więc nada­je jej sta­tus influ­en­cer­ki? Otóż π wystę­pu­je („pano­szy się”, jak mawia­ją π‑nieprzychylni) wszędzie.
Oczy­wi­ście naj­bar­dziej sza­ro­gę­si się w samej mate­ma­ty­ce – w geo­me­trii jest we wszyst­kim, co ma krą­gło­ści, w try­go­no­me­trii narzu­ca okre­so­wość tam­tej­szym funk­cjom, w ana­li­zie mate­ma­tycz­nej sumu­je sze­re­gi licz­bo­we, obli­cza cał­ki ozna­czo­ne, w sta­ty­sty­ce sie­dzi w roz­kła­dzie nor­mal­nym, gra w kwin­te­cie naj­waż­niej­szych sta­łych, czy­li we wzo­rze \(e^{iπ} + 1 = 0.\)
W fizy­ce π ma swój wkład w rów­na­niu pola gra­wi­ta­cyj­ne­go oraz wystę­pu­je w duecie za sta­łą Plan­ka w zasa­dzie nie­ozna­czo­no­ści Heisenberga.
Tę wyli­czan­kę moż­na kon­ty­nu­ować bez końca.

Na tym koń­czy­my, ale pamię­taj­my, że korzy­sta­nie z usług licz­by π jest codzien­no­ścią na przy­kład dla NASA oraz sys­te­mu nawi­ga­cyj­ne­go GPS. To współ­cze­sność tej licz­by. I póki co to by było na tyle, jak Jan Tade­usz Sta­ni­sław­ski zwykł koń­czyć swo­je słyn­ne wykła­dy „O wyż­szo­ści Świąt Wiel­kiej Nocy nad Świę­ta­mi Boże­go Narodzenia”.

Zamiesz­czo­ne tu zdję­cia są powszech­nie dostęp­ne na nie­zli­czo­nej licz­bie stron inter­ne­to­wych poświę­co­nych licz­bie π.

Tade­usz Ostrowski
dr nauk matematycznych