Od bez­i­mien­nej boha­ter­ki, przez licz­bę Archi­me­de­sa i Ludol­fi­nę, aż do licz­by \(\pi\)

Naj­słyn­niej­sza spo­śród liczb ma w swo­im życio­ry­sie histo­rię sta­rą jak świat, a wła­ści­wie o dwa dni krót­szą, kie­dy to Stwór­ca poczy­nił kulę ziem­ską o pro­mie­niu r, któ­ra mia­ła dokładnie:
\({2}\pi{r}\) w pasie,
\({4}\pi{r}^2\) powierzch­ni do szwen­da­nia się po niej,
\(\frac{4}{3}\pi{r}^3\) sadła w sobie, czy­li objętości.

Wśród ludu Boże­go począ­tek tej licz­by o geo­me­trycz­nym rodo­wo­dzie datu­je się na cza­sy Ada­ma i Ewy (jak nie­mal wszyst­ko w kro­ni­ce rodza­ju ludzkiego).

Czar­ny sce­na­riusz tam­tej­szych wyda­rzeń zna­my wszy­scy. Pod­stęp­ny wąż wpu­ścił w mali­ny…, a wła­ści­wie w jabł­ko pierw­szą parę świa­ta, nama­wia­jąc do kon­sump­cji tegoż rary­ta­su z drze­wa mądro­ści. A sku­sił nie byle czym, bo per­spek­ty­wą zdo­by­cia wie­dzy, jak obli­czyć obję­tość pożar­te­go zaka­za­ne­go owo­cu. Nie­ste­ty, połknię­tych kęsów nie dało się już wypluć, ani ogryz­ka nigdzie ukryć. Skut­ki odczu­wa­my po dzień dzi­siej­szy. Homo stał się sapiens, a raj dia­bli wzię­li. Fakt ten prze­szedł do histo­rii jako naj­czar­niej­szy w dzie­jach efekt nie­zna­jo­mo­ści matematyki.

Rysu­nek wyko­na­ny przez Autora

Świa­to­wej sła­wy licz­bie, choć daw­no osią­gnę­ła wiek eme­ry­tal­ny, nie jest dane mieć to, co na świe­cie naj­święt­sze, czy­li świę­ty spo­kój, jak śpie­wa­ła Mary­la Rodo­wicz. Tak dłu­go, jak dłu­gie jest jej roz­wi­nię­cie cyfr, liczy wszyst­ko, co okrą­głe lub choć­by tyl­ko krą­głe. Toczy się po kołach for­tu­ny, mer­ce­de­sa i zwy­kłej tacz­ki. Stąd od zara­nia dzie­jów dla wszyst­kich istot­ne było, jaką war­tość napraw­dę ma ta liczba.

Cof­nij­my się nie­co w cza­sie. W Biblii znaj­du­je się opis kon­struk­cji świą­ty­ni przez Chi­ra­ma, gdzie war­tość \(\pi\) zosta­ła poda­na jako rów­na 3. Dla sta­ro­żyt­nych (budo­wa mia­ła miej­sce oko­ło 1000 lat p.n.e.) było to cał­ko­wi­cie wystar­cza­ją­ce przybliżenie.

Mate­ma­tycz­ny geniusz sta­ro­żyt­no­ści Archi­me­des podał już w III wie­ku p.n.e. naj­prost­sze z moż­li­wych i moż­li­wie naj­lep­sze przy­bli­że­nie licz­ba­mi dwu­cy­fro­wy­mi, przyj­mu­jąc \(\pi = \frac{22}{7}.\) Stąd nazy­wa się ją rów­nież licz­bą Archi­me­de­sa. Jak wia­do­mo, wena nauko­wa potra­fi­ła dopaść Archi­me­de­sa nawet pod­czas kąpie­li w wan­nie. Pod­eks­cy­to­wa­ny olśnie­niem wyska­ki­wał z wan­ny i bie­gał z gołym tył­kiem po mie­ście, wrzesz­cząc „Eure­ka!” („zna­la­złem!”). Po nim wie­lu jesz­cze będzie kąpać się w wan­nie, ale już bez więk­sze­go pożyt­ku dla nauki.

Słyn­na licz­ba ma też ksy­wę Ludol­fi­na. To na cześć Ludol­pha van Ceu­le­na, holen­der­skie­go mate­ma­ty­ka, pro­fe­so­ra uni­wer­sy­te­tu w Leiden i zara­zem sze­fa szko­ły szer­mier­ki, któ­rą sam zało­żył w tym mie­ście. Jego pasją była jed­nak licz­ba π .Pod koniec XVI wie­ku obli­czył na pie­cho­tę (czy­taj: ręcz­nie) jej 35 cyfr po prze­cin­ku. Na owe cza­sy był to nie lada wyczyn! Do tego stop­nia, że oby­wa­te­lo­wi kra­ju tuli­pa­nów wyry­to dzie­ło życia na jego wła­snym nagrob­ku, znaj­du­ją­cym się w Leiden.

Swo­iste curio­sum sta­no­wi w tej sytu­acji usta­wa z 1897 roku Zgro­ma­dze­nia Gene­ral­ne­go Sta­nu India­na, uzna­ją­ca licz­bę π za rów­ną 3,2! Na szczę­ście dla poli­ty­ków tego sta­nu spra­wa zakoń­czy­ła się jedy­nie drwi­na­mi w pra­sie„ a usta­wa nigdy nie uzy­ska­ła sta­tu­su praw­ne­go (a dokład­niej, zosta­ła odro­czo­na na czas nieokreślony).

Kolej­ny „chrzest” Ludol­fi­ny miał miej­sce w 1706 roku, kie­dy mate­ma­tyk angiel­ski Wil­liam Jones nadał jej imię π (od pierw­szej lite­ry grec­kie­go sło­wa περίμετρον – peri­me­tron, czy­li obwód, lub περιφέρεια – pery­fe­ria, czy­li obrze­ża). Było to trze­cie imię i wła­śnie ono sta­ło się najpopularniejsze.

π‑mozaika przed budyn­kiem Tech­ni­sche Uni­ver­si­tät Berlin

Waż­ną datą w dzie­jach π jest rok 1767. Johann Lam­bert – szwaj­car­ski mate­ma­tyk samo­uk, utrzy­mu­ją­cy się z prze­pi­sy­wa­nia ręko­pi­sów – wyka­zał, że Ludol­fi­na posia­da tak­że i mniej sym­pa­tycz­ne obli­cze. Jest nie­wy­mier­na (na tyle paskud­na, że nie da się za żad­ne skar­by „zułam­ko­wać”). Nie było to dla niko­go wiel­kim zasko­cze­niem. Mate­ma­ty­cy od daw­na podej­rze­wa­li, że jest ona typ­kiem spod ciem­nej licz­by. Domy­sły sta­ły się pew­no­ścią. A był to zale­d­wie mały kro­czek na dłu­giej dro­dze odkry­wa­nia wła­sno­ści tej licz­bo­wej celebrytki.

Kie­dy cza­sy kom­pu­te­rów (szyb­kich idio­tów, jak je okre­ślał zna­ko­mi­ty pol­ski mate­ma­tyk Hugo Ste­in­haus) były jesz­cze pie­śnią odle­głej przy­szło­ści, o któ­rej niko­mu się nawet nie śni­ło, obli­cza­nie war­to­ści π było nader żmud­ną mor­dę­gą. W 1874 roku angiel­ski mate­ma­tyk ama­tor Wil­liam Shanks (uwa­ga!) po 30 latach licze­nia na pie­cho­tę obwie­ścił świa­tu dotar­cie do 707 cyfr π po prze­cin­ku! Jego wynik sta­no­wił rekord aż do 1944 roku, kie­dy oka­za­ło się, że pomy­lił się on na 528 miej­scu i tym samym dal­sze cyfry oraz plus minus dzie­sięć lat rachun­ko­we­go mozo­łu poszło w diabły.
Na cześć Shank­sa potom­ni umie­ści­li w Paris Scien­ce Museum (adres: Fran­klin D. Roose­velt Ave­nue) w sali 31 wszyst­kie 707 cyfr (sko­ry­go­wa­nych póź­niej) uło­żo­nych w for­mie spirali.

Paris Scien­ce Museum

W 1882 roku Fer­di­nand Lin­de­mann wyka­zał, że licz­ba Archi­me­de­sa to czło­nek mafii liczb prze­stęp­nych (nie mylić z prze­stęp­czych), co zna­czy, że nie jest pier­wiast­kiem żad­ne­go wie­lo­mia­nu o współ­czyn­ni­kach cał­ko­wi­tych. Wynik ten w przy­kry spo­sób roz­wią­zał sła­wet­ny pro­blem kwa­dra­tu­ry koła – kon­struk­cja kwa­dra­tu o polu rów­nym polu koła oka­za­ła się mrzon­ką. W sta­ro­żyt­nej Gre­cji z dyle­ma­tem zma­ga­li się wszy­scy: mate­ma­ty­cy oraz zwy­kli zja­da­cze oli­wek i sera feta. Przez ponad dwa tysią­ce lat zaprzą­tał on naj­tęż­sze umy­sły i nie­zli­czo­ne zastę­py ama­to­rów, prze­zy­wa­nych kwa­dra­to­ra­mi (Aka­de­mia Fran­cu­ska, zasy­py­wa­na rze­ko­my­mi roz­wią­za­nia­mi, wyda­ła nawet zakaz ich przyj­mo­wa­nia od kwadratorów!).

Licz­ba π – waż­na oso­bi­stość wśród liczb rze­czy­wi­stych – od pew­ne­go cza­su ma swój dzień w kalen­da­rzu, czy­li 14 mar­ca (3.14). A jest to dzień uro­dzin jej dwóch wiel­kich patro­nów, fizy­ka Alber­ta Ein­ste­ina (Niem­cy, Austria, Szwaj­ca­ria, USA) i mate­ma­ty­ka Wacła­wa Sier­piń­skie­go (Pol­ska).

Rzeź­ba przed Hen­ry Abbott Tech­ni­cal High Scho­ol w Dan­bu­ry.
Autor­ka rzeź­by: Bar­ba­ra Gry­gu­tis, USA.

Po raz pierw­szy cele­bryt­ce urzą­dzo­no cele­brę, orga­ni­zu­jąc „Dzień licz­by π” (był to rok 1988) w muzeum nauki Explo­ra­to­rium w San Fran­ci­sco, a kil­ka­na­ście lat póź­niej Izba Repre­zen­tan­tów Sta­nów Zjed­no­czo­nych prze­gło­so­wa­ła uchwa­łę, któ­ra już ofi­cjal­nie wpro­wa­dzi­ła nowe świę­to w ofi­cjal­ny kalen­darz jako „Dzień licz­by π”.

Zamiesz­czo­ne tu zdję­cia są powszech­nie dostęp­ne na nie­zli­czo­nej licz­bie stron inter­ne­to­wych poświę­co­nych licz­bie π.

Tade­usz Ostrowski
dr nauk matematycznych