Ter­mi­no­lo­gia każ­dej dzie­dzi­ny wie­dzy zmie­nia się ż cza­sem może nawet bar­dziej niż lite­rac­ki język ojczy­sty tych, któ­rzy tę dzie­dzi­nę upra­wia­ją. Zmia­ny te powsta­ją bowiem czę­sto pod wpły­wem bodź­ca zewnętrz­ne­go, jakim bywa przo­du­ją­cy badacz zagra­nicz­ny. Taki przy­pa­dek zacho­dzi zwłasz­cza w naukach mate­ma­tycz­nych, któ­re w Pol­sce zaczę­ły pro­spe­ro­wać sto­sun­ko­wo póź­no. Ich roz­wój wyraź­my roz­po­czął się u nas mniej wię­cej w 2. poło­wie wie­ku XIX, a roz­kwit moż­na stwier­dzić dopie­ro w stu­le­ciu bie­żą­cym [wie­ku XX – przyp. red.].

Otóż nie­któ­re szcze­gó­ły ter­mi­no­lo­gii pol­skich mate­ma­ty­ków współ­cze­snych nasu­wa­ją wąt­pli­wo­ści, któ­re, o ile mi wia­do­mo, nie były dys­ku­to­wa­ne przez naszych języ­ko­znaw­ców. pozwa­lam sobie prze­to niniej­szym zwró­cić uwa­gę na kil­ka z nich, licząc na wyja­śnie­nia ze stro­ny Redak­cji JP [cza­so­pi­sma „Język Pol­ski” – przyp. red.], lub wywo­ła­nie dyskusji.

1. Sły­szę naokół mate­ma­ty­ków naszych mówią­cych sta­le: funk­cja od x, od t itd., w ogó­le funk­cja od wiel­ko­ści zmien­nej, zamiast – jak mówio­no i pisa­no przez lat wie­le po epo­ce Śnia­dec­kich – funk­cja cze­goś, np. w stwier­dze­niu, że ruch jest funk­cją cza­su, wyso­kość słup­ka cie­czy w ter­mo­me­trze jest funk­cją tem­pe­ra­tu­ry itd. A prze­cież niko­mu z nasze­go ogó­łu inte­li­gent­ne­go nie przy­szło do gło­wy, aby zamiast wyra­że­nia jed­ną z funk­cji urzęd­ni­ka, ofi­ce­ra, pro­fe­so­ra itd. jest to lub tam­to – mówić: jed­ną z funk­cji od urzęd­ni­ka itd.

Pró­bu­jąc dociec, skąd się ta zmia­na wzię­ła, się­gną­łem przede wszyst­kim do języ­ka fran­cu­skie­go, jako języ­ka naszych mistrzów mate­ma­tycz­nych z epo­ki kla­sycz­nej (w. XVII-XIX). Oni piszą fonc­tion de x, ale prze­cież fran­cu­skie de udzie­la w tym przy­pad­ku wyra­zo­wi x (sc. varia­ble x) zna­cze­nia dopeł­nia­cza, cze­mu w pol­sz­czyź­nie odpo­wia­da, jak mnie­mam, tyl­ko wyra­że­nie funk­cja (zmien­nej) x, a nie rażą­ce pry­mi­tyw­no­ścią tłu­ma­cze­nie wyraz za wyra­zem funk­cja od x. Taki sam wnio­sek nasu­wa zesta­wie­nie z angiel­skim func­tion of x. Ale wyja­śnie­nie zagad­ki dało mi to poko­le­nie na- szych wybit­nych mate­ma­ty­ków, któ­rzy roz­po­czy­na­li swo­ją karie­rę nauko­wą w Rosji, gdzie od bar­dzo daw­na mówią i piszą funk­ci­ja ot iksa, ot wrie­mie­ni itd. Widocz­nie języ­ko­znaw­cy rosyj­scy nie sprze­ci­wia­li się takie­mu odda­niu słów­ka de przez mate­ma­ty­ków swe­go naro­du, któ­rzy jak się zda­je nie bar­dzo się trosz­czy­li o sub­tel­no­ści języ­ko­znaw­cze. A może wpro­wa­dzi­li to wykła­da­ją­cy po rosyj­sku Fran­cu­zi? Z tego jed­nak­że nie wyni­ka, jak mnie­mam, aby polo­ni­ści apro­bo­wa­li to bez zastrze­żeń w naszym języ­ku. Ponie­waż zaś dotąd nie mogę się z tym pogo­dzić, prze­to pro­szę w tej spra­wie o wyrok.

2. Rów­nież czę­sto sły­sza­łem z ust mate­ma­ty­ków: funk­cja się zeru­je, co odpo­wia­da fran­cu­skie­mu: la fonc­tion s’annule, nie­miec­kie­mu: die Funk­tion wird Null, (ver­sc­kwin­det), angiel­skie­mu: the func­tion vani­shes. Ma to być skrót wyra­że­nia ści­słe­go: war­tość licz­bo­wa funk­cji sta­je się rów­ną zeru, któ­re zastę­po­wa­no daw­niej przez: funk­cja sta­je się zerem albo: zni­ka. Być może, że się z tym zero­wa­niem się moż­na oswo­ić, ale jak dotąd razi mnie moc­na. Czy słusznie?

3. Jaka ma być skład­nia rze­czow­ni­ka pro­por­cjo­nal­ność lub przy­miot­ni­ka pro­por­cjo­nal­ny. Z koń­cem ub. stu­le­cia [XIX w. – przyp. red.] pisa­no w książ­kach mate­ma­tycz­nych wyda­wa­nych przez Kasę im. Mia­now­skie­go pro­por­cjo­nal­ny wzglę­dem cze­goś, w innych zabo­rach zaś pro­por­cjo­nal­ny do cze­goś. To ostat­nie odpo­wia­da­ło nie­miec­kie­mu pro­por­tio­nal zu etwas, cho­ciaż Niem­cy, a z nimi i Rosja­nie sto­su­ją tak­że odpo­wied­nik pro­por­cjo­nal­no­ści cze­muś. Nawyk szkol­ny dyk­to­wał mi daw­niej do; póź­niej pisa­łem przez sze­reg lat wzglę­dem, a teraz jestem skłon­ny do powro­tu do wygod­niej­sze­go bez wąt­pie­nia w pisa­niu do. Czy słusznie?

4. Za to nie mam wąt­pli­wo­ści, że sły­sza­ne teraz »ex cathe­dra« róż­nicz­ko­wa­nie po x itp. wtar­gnę­ło do nas tą samą dro­gą co funk­cja od x. Po pol­sku mówi­ło się i pisa­ło: róż­nicz­ko­wa­nie wzglę­dem (zmien­nej) x (i ana­lo­gicz­nie pochod­na wzglę­dem x), a uży­wa­ne we Lwo­wie za cza­sów moich stu­diów róż­nicz­ko­wa­nie podług x tak­że mnie nie razi, cho­ciaż odpo­wia­da nie­miec­kie­mu Dif­fe­ren­tia­tion nach x.

5. Podob­ny kło­pot ma, jak się zda­je, mate­ma­ty­ka ele­men­tar­na z ilo­ra­zem, ułam­kiem i ilo­czy­nem, albo też z dzie­le­niem i mno­że­niem. Śnia­dec­ki – o ile pamię­tam – czy­tał ilo­raz a : b, albo uła­mek a/b jako a dzielon­e przez b. Podob­nie ilo­czyn a . b czy­ta­no a razy b lub a mno­żo­ne przez b. W cza­sach zabo­rów wtar­gnę­ło do szkół obec­nej Pol­ski cen­tral­nej rosyj­skie a dzie­lo­ne na ba mno­żo­ne na b.

Jak sil­ne bywa­ją tutaj nawy­ki wcze­snej mło­do­ści, dowo­dzi zna­ny fakt, że ludzie sta­rzy mówią­cy teraz i piszą­cy wyłącz­nie po pol­sku, wyko­ny­wu­jąc rachun­ki licz­bo­we powta­rza­ją pół­gło­sem regu­ły tablicz­ki mno­że­nia zawsze w tym języ­ku, w któ­rym się uczy­li począt­ków arytmetyki.

Nie posia­da­jąc źró­dło­we­go Słow­ni­ka mate­ma­tycz­ne­go, wyda­wa­ne­go przed woj­ną przez Aka­de­mię Nauk Tech­nicz­nych w War­sza­wie i ule­głe­go znisz­cze­niu w r. 1944, piszę z pamię­ci, nie wąt­piąc, że nasze nowe pod­ręcz­ni­ki szkol­ne przy­czy­nią się do oczysz­cze­nia i ujed­no­staj­nie­nia słow­nic­twa mate­ma­tycz­ne­go; moje reflek­sje powsta­ły głów­nie na tle. naucza­nia akademickiego.

Gdańsk–Wrzeszcz.
M. T. Huber.

­Bez­względ­nie się godzi­my z auto­rem w punk­tach 1., 4. i 5. Do przy pro­por­cjo­nal­nym jest od wzglę­dem lep­sze, chy­ba tyl­ko jako krót­sze. Nowo­twór zero­wać się wyda­je się nam zbytecznym.
Redak­cja.*


* Arty­kuł prof. Mak­sy­mi­lia­na Hube­ra (1872–1950) był opu­bli­ko­wa­ny się w dwu­mie­sięcz­ni­ku „Język Pol­ski” (rocz­nik XXVIII, nr 3/1948).