W 1852 roku Fran­cis Guth­rie (wów­czas stu­dent Uni­ver­si­ty Col­le­ge w Lon­dy­nie) zamę­czał sie­bie i swe­go bra­ta Fre­de­ric­ka pyta­niem, czy czte­re­ma kolo­ra­mi moż­na tak poma­lo­wać pań­stwa na mapie, aby kra­je sąsied­nie mia­ły odmien­ne bar­wy. Ale pro­blem prze­ra­stał rów­nież bra­cisz­ka, więc Fran­cis zain­te­re­so­wał nim swo­je­go pro­fe­so­ra mate­ma­ty­ki. A był nim nie byle kto, bo August de Mor­gan, zna­ny szkol­nej bra­ci z praw buszu­ją­cych w logi­ce i zbio­rach. Mistrz de Mor­gan nie potra­fił dowieść hipo­te­zy. Ale wyka­zał, że trzy bar­wy to co nie­co za mało.

źró­dło: https://classic.csunplugged.org/activities/graph-colouring/

W 1878 r. mate­ma­tyk angiel­ski Arthur Cay­ley, któ­ry też potknął się na tym kolo­ro­wym kło­po­cie, prze­ka­zał go Lon­dyń­skie­mu Towa­rzy­stwu Mate­ma­tycz­ne­mu i spra­wa nabra­ła roz­gło­su. Pro­blem czte­rech barw był ata­ko­wa­ny z lewa, pra­wa i któ­rej­kol­wiek stro­ny się dało. Bez suk­ce­su. Osią­gnię­to za to, o dzi­wo, roz­wią­za­nia dla powierzch­ni wie­lo­kroć bar­dziej skom­pli­ko­wa­nych niż swoj­ska płasz­czy­zna. I tak Per­cy John Heawo­od udo­wod­nił w 1890 r. wzór na licz­bę koniecz­nych kolo­rów w zależ­no­ści od cha­rak­te­ry­sty­ki powierzch­ni. Np. na toru­sie – czy­li mate­ma­tycz­nym obwa­rzan­ku (albo dęt­ce) – potrze­ba aż sied­miu barw!

Ogól­na zasa­da jest taka: jeśli w powierzch­ni są dziu­ry (takie jak np. w prec­lu), to licz­ba kolo­rów wzra­sta wraz z licz­bą dziur. Heawo­od wyka­zał, że do poko­lo­ro­wa­nia mapy na prec­lu z k dziu­ra­mi przy k ≧ 1 potrze­ba n kolo­rów, gdzie \({n} =\left\lbrack \frac{1}{2}(7 + \sqrt{1 + 48k}) \right\rbrack,\) przy czym [x] ozna­cza część cał­ko­wi­tą licz­by x.
Łatwo obli­czyć, że pre­cel z dwie­ma dziu­ra­mi wyma­ga 8 kolo­rów, zaś z trze­ma dziu­ra­mi już 9.
Zauważ­my, że dla k = 0, mamy n = 4 (trud­no jed­nak mówić wów­czas o preclu).

*

Pierw­szy „dowód” twier­dze­nia o czte­rech bar­wach poja­wił się dopie­ro w roku 1879 w Ame­ri­can Jour­nal of Mathe­ma­tics. Przed­sta­wił go Alfred Bray Kem­pe, lon­dyń­ski praw­nik. Za swo­je osią­gnię­cie Kem­pe został człon­kiem Roy­al Society.

Jak się nie­za­dłu­go oka­za­ło, był to chy­ba naj­słyn­niej­szy fał­szy­wy „dowód” w histo­rii mate­ma­ty­ki. Bo 11 lat póź­niej wspo­mnia­ny mate­ma­tyk bry­tyj­ski Per­cy J. Heawo­od ujaw­nił istot­ny błąd – na domiar złe­go nie­usu­wal­ny – w dowo­dzie Kem­pe­’a. Twier­dze­nie znów wró­ci­ło na pół­kę hipo­tez na nie­mal cały wiek.

Kie­dy duet ame­ry­kań­skich mate­ma­ty­ków Ken­neth Appel – Wol­fgang Haken ogło­sił w 1976 roku swój, ujmu­jąc to oględ­nie, sier­mięż­ny kom­pu­te­ro­wy dowód, świat mate­ma­tycz­ny powi­tał go z ozię­błym gry­ma­sem. Powód? Miast fajer­wer­ku inwen­cji, żmud­na orka na ugo­rze polo­tu, czy­li kom­pu­te­ro­wa ana­li­za wszyst­kich oko­ło dwóch tysię­cy szcze­gól­nych przy­pad­ków, ciur­kiem jeden za dru­gim przez 1200 (słow­nie: tysiąc dwie­ście) godzin.

Kon­tro­wer­syj­ny dowód to tasiem­co­wy wydruk na kom­pu­te­ro­we sło­wo hono­ru, zaś jego popraw­ność mógł prak­tycz­nie spraw­dzić tyl­ko … inny arcy­spraw­ny „idio­ta” (w 2004 uda­ło się to potwier­dzić przy uży­ciu kom­pu­te­ro­we­go „asy­sten­ta”). Pomi­ja­jąc oczy­wi­ste pyta­nie; dla kogo wła­ści­wie był ten dowód – czło­wie­ka czy maszy­ny – spo­ra część mate­ma­ty­ków uwa­ża­ła, że kom­pu­ter „posu­nął się” dale­ce za dale­ko, obra­ża­jąc wręcz ich zawo­do­wą god­ność. A prze­cież już humo­ry­sta Tri­stan Ber­nard (1866 – 1947) mawiał: „Trze­ba wie­dzieć, jak dale­ko moż­na posu­nąć się za dale­ko”.

Z tych powo­dów część mate­ma­ty­ków prze­gna­ła­by tę meto­dę dowo­dze­nia na czte­ry wia­try, a sam cor­pus delic­ti zamknę­ła na czte­ry spu­sty w lochu zapo­mnie­nia. Zna­leź­li się jed­nak i tacy, któ­rzy utrzy­my­wa­li, że doko­nał się tu spek­ta­ku­lar­ny mariaż ludz­kiej inte­li­gen­cji z co praw­da debil­nym, ale szyb­kim komputerem.

Reasu­mu­jąc, dowód twier­dze­nia o czte­rech bar­wach był pierw­szym spek­ta­ku­lar­nym osią­gnię­ciem mate­ma­ty­ki kom­pu­te­ro­wej w samej mate­ma­ty­ce. Jeśli na począt­ku wzbu­dzał wie­le kon­tro­wer­sji i mie­sza­ne uczu­cia, to został osta­tecz­nie uzna­ny przez świat matematyczny.

Pre­ce­dens zatem zaist­niał; kom­pu­te­rom zosta­ły na oścież uchy­lo­ne drzwi do mate­ma­ty­ki i, rzecz oczy­wi­sta, zna­la­zła się spo­ra licz­ba ama­to­rów zmu­sza­nia kom­pu­te­rów do jej „upra­wia­nia”. Tym samym naro­dził się nowy spo­sób dowo­dze­nia twier­dzeń: tzw. computer-added lub computer-assisted pro­ofs (dowo­dy z asy­stą kom­pu­te­ro­wą), w któ­rych kom­pu­te­ro­wy asy­stent był „chłop­cem” od obli­cze­nio­wej czar­nej roboty.

*

Pod koniec XIX wie­ku postęp w fizy­ce i mate­ma­ty­ce spra­wił, że pro­blem pro­gnoz pogo­dy wyda­wał się być bli­skim roz­wią­za­nia na wycią­gnię­cie ręki. Jedy­ną prze­szko­dą oka­zy­wa­ła się ogrom­na licz­ba obli­czeń, któ­rych wyma­ga­ło takie zada­nie.. Nadzie­je odży­ły wraz z poja­wie­niem się kom­pu­te­rów. A jed­nak pro­gno­zo­wa plaj­ta nadal trwa­ła. W 1963 roku mate­ma­tyk i mete­oro­log, Edward Lorenz, usi­łu­jąc zro­zu­mieć, dla­cze­go pro­gno­zy pogo­dy z regu­ły zawo­dzą, odkrył zja­wi­sko zwa­ne deter­mi­ni­stycz­nym cha­osem. Klu­czem oka­zał się tzw. efekt moty­la, czy­li nader wraż­li­wa zależ­ność od warun­ków począt­ko­wych. Wyja­śnia­ło to cze­mu nume­rycz­ne pro­gno­zy pogo­dy nie mogą być „hop-siup”, nawet dla szyb­kich komputerów.

Ist­nie­nie cha­osu w rów­na­niach Loren­za roz­strzy­gnę­li w roku 1995 Marian Mro­zek (Insty­tut Infor­ma­ty­ki UJ) oraz Kon­stan­tin Mischa­ikow (Geo­r­gia Insti­tu­te of Tech­no­lo­gy, Atlan­ta) w pra­cy Cha­os in the Lorenz equ­ations: a computer-assisted pro­of publi­ko­wa­nej w Bul­le­tin of the Ame­ri­can Mathe­ma­ti­cal Socie­ty. Ich wynik Encyc­lo­pe­dia Bri­tan­ni­ca uzna­ła za jed­no z naj­więk­szych na świe­cie osią­gnięć mate­ma­ty­ki w 1995 roku.
W pier­wot­nej wer­sji dowód wyma­gał oko­ło 80 godzin kom­pu­te­ro­wych obli­czeń (dziś dzię­ki szyb­szym kom­pu­te­rom daje się to zro­bić w parę minut).

War­to dodać, że w 1999 roku War­wick Tuc­ker w swo­jej pra­cy dok­tor­skiej wzmoc­nił wynik Mroz­ka i Mischa­iko­wa poda­jąc kom­pu­te­ro­wo wspie­ra­ny dowód cha­otycz­no­ści atrak­to­ra w rów­na­niach Lorenza.

*

Pro­blem tró­jek pita­go­rej­skich to pyta­nie, czy licz­by cał­ko­wi­te dodat­nie da się poko­lo­ro­wać na czer­wo­no i nie­bie­sko w taki spo­sób, aby żad­na trój­ka pita­go­rej­ska nie skła­da­ła się tyl­ko z czer­wo­nych lub nie­bie­skich ele­men­tów. Inny­mi sło­wy, czy moż­li­we jest poko­lo­ro­wa­nie tych liczb na czer­wo­no lub nie­bie­sko w taki spo­sób, aby dla żad­nej trój­ki liczb cał­ko­wi­tych abc, speł­nia­ją­cych rów­na­nie a2 + b2 = c2, wszyst­kie trzy licz­by nie były tego same­go koloru.

Na przy­kład w trój­ce 3, 4 i 5 (odpo­wia­da­ją­cej rów­no­ści 32 + 42 = 52), jeśli 3 oraz 4 są poko­lo­ro­wa­ne na czer­wo­no, to 5 musi być poko­lo­ro­wa­ne na niebiesko.

Marijn Heu­le (Uni­ver­si­ty of Texas at Austin), Oli­ver Kul­l­mann (Swan­sea Uni­ver­si­ty) oraz Vic­tor Marek (Uni­ver­si­ty of Ken­tuc­ky) roz­wią­za­li pro­blem tró­jek pita­go­rej­skich w 2016 roku, poda­jąc dowód wspo­ma­ga­ny kom­pu­te­ro­wo. Zaprzę­gli oni do robo­ty super­kom­pu­ter, któ­ry ana­li­zo­wał wszyst­kie moż­li­we kom­bi­na­cji kolo­ro­wa­nia liczb. Oka­za­ło się, że do licz­by aż (lub tyl­ko) 7824 moż­li­we jest takie kolo­ro­wa­nie liczb, by two­rzo­ne z nich trój­ki pita­go­rej­skie były dwu­barw­ne. Jed­nak już od 7825 co naj­mniej jed­na trój­ka pita­go­rej­ska mia­ła wszyst­kie licz­by w tym samym kolorze.

Zada­nie było nie­wy­ko­nal­ne dla czło­wie­ka, nawet super­kom­pu­ter miał z nim poważ­ne pro­ble­my. By roz­wią­zać je w roz­sąd­nym cza­sie, naukow­cy ogra­ni­czy­li licz­bę moż­li­wych kom­bi­na­cji do bilio­na. Mimo to korzy­sta­ją­cy z 800 pro­ce­so­rów kom­pu­ter pra­co­wał nad roz­wią­za­niem przez 48 godzin.

Wyni­ki te zosta­ły następ­nie zwe­ry­fi­ko­wa­ne za pomo­cą inne­go opro­gra­mo­wa­nia, któ­re je potwier­dzi­ło. Samo two­rze­nie dowo­du zaję­ło oko­ło 4 lat obli­czeń, pra­cy pro­ce­so­ra w cią­gu dwóch dni na super­kom­pu­te­rze Stam­pe­de (Texas Advan­ced Com­pu­ting Cen­ter) i wyge­ne­ro­wa­ło aż 200-terabajtowy dowód (skom­pre­so­wa­ny do 68 giga­baj­tów w for­mie listy uży­tych pod­przy­pad­ków; 1 tera­bajt = 1012 baj­tów, 1 giga­bajt = 109 bajtów).

*

W roku 2010 otrzy­ma­no dowód (z asy­stą kom­pu­te­ro­wą) na opty­mal­ne roz­wią­za­nie sław­nej kost­ki Rubi­ka. Otóż moż­na je uzy­skać wyko­nu­jąc mak­sy­mal­nie 20 ruchów ścian­ką. Usta­lo­no zatem tzw. God’s Num­ber (licz­bę Boga). Wynik zawdzię­cza­my pra­cy Toma­sa Rokic­kie­go, Her­ber­ta Kociem­by, Mor­leya David­so­na i Joh­na Dethridge’a.

źró­dło: Cubing Content

*

W 2012 roku ter­cet Gary McGu­ire (Uni­ver­si­ty Col­le­ge Dublin) i jego współ­pra­cow­ni­cy – Bastian Tuge­mann i Giles Civa­rio – wyka­za­li (a wła­ści­wie potwier­dzi­li dzię­ki czar­nej robo­cie kom­pu­te­ro­we­go asy­sten­ta), że 17 to mini­mal­na licz­ba infor­ma­cji (wska­zó­wek) potrzeb­na do roz­wią­za­nia każ­dej uni­kal­nej, a więc jed­no­znacz­nej w roz­wią­za­niu, łami­głów­ki sudo­ku. War­to nad­mie­nić, że algo­rytm spraw­dza­ją­cy sudo­ku, opra­co­wa­ny przez owe trio z irlandz­kie­go uni­wer­sy­te­tu, zna­lazł swo­je prak­tycz­ne zasto­so­wa­nia w bio­in­for­ma­ty­ce i sie­ciach tele­fo­nii komórkowej.

Tym wszyst­kim, któ­rym nazwa sudo­ku mówi nie­wie­le lub zgo­ła nic, wyja­śnia­my: to łami­głów­ka powszech­nie uwa­ża­na za japoń­ską (choć w isto­cie wymy­ślo­na zosta­ła przez mate­ma­ty­ka ze Szwaj­ca­rii), w któ­rej nale­ży wpi­sać licz­by od 1 do 9 w taki spo­sób, aby nie powta­rza­ły się ani w żad­nej kolum­nie (pio­nie), ani w żad­nym wier­szu (pozio­mie). Cała plan­sza sudo­ku skła­da się z dzie­wię­ciu małych kwa­dra­tów 3x3, w któ­rych nale­ży wpi­sać bra­ku­ją­ce licz­by od 1 do 9 (każ­dą jeden raz w każ­dy kwadrat).
Oto przy­kła­do­we sudo­ku wraz z jego rozwiązaniem.

Jest wie­le powo­dów czy­nią­cych sudo­ku grą war­tą zacho­du; powszech­nie dostęp­na (pra­sa, inter­net) inte­lek­tu­al­na zaba­wa wraz z ćwi­cze­niem sza­rych komó­rek – poma­ga w wal­ce z demen­cją i odwra­ca uwa­gę mózgu od stre­su i zmę­cze­nia (zale­ca­na przez leka­rzy i tre­ne­rów celem utrzy­ma­nia ela­stycz­no­ści umy­słu). I co rów­nie waż­ne, to łami­głów­ka w peł­ni uni­wer­sal­na – nie liczy się płeć, język ani wiek (może poza nie­mow­lę­ta­mi).. Liczą się wyłącz­nie licz­by. Ponad­to wie­le apli­ka­cji umoż­li­wia wybór pozio­mu trud­no­ści, pod­po­wie­dzi czy moż­li­wość spraw­dza­nia popraw­no­ści rozwiązania.

Od 2006 roku odby­wa­ją się corocz­ne Mistrzo­stwa Świa­ta w Sudo­ku, a pocho­dzą­cy z Kra­ko­wa Jan Mro­zow­ski był trzy­krot­nym mistrzem świa­ta w tej grze (World Sudo­ku Cham­pion­ship w 2009, 2010 i 2012).

Wra­ca­jąc do kom­pu­te­ro­wych dowo­dów nad­mień­my, że mno­żą się one niczym grzy­by po desz­czu, a ich licz­ba od cza­sów wyczy­nu spół­ki Appel – Haken sta­le pnie się w górę w coraz szyb­szym tem­pie. A pól wie­ku po ich wyczy­nie np. Uni­wer­sy­tet Jagiel­loń­ski uru­cho­mił mate­ma­ty­kę kom­pu­te­ro­wą – kie­ru­nek stu­diów, zwa­ny rów­nież mate­ma­ty­ką obli­cze­nio­wą (ang. com­pu­ta­tio­nal mathe­ma­tics) – mariaż mate­ma­ty­ki z infor­ma­ty­ką. A tych, któ­rzy pra­gną wię­cej przy­kła­dów, infor­mu­je­my, że Wiki­pe­dia zamiesz­cza listę The­orems pro­ved with the help of com­pu­ter pro­grams (Twier­dze­nia udo­wod­nio­ne przy pomo­cy pro­gra­mów komputerowych).

Sko­ro o kom­pu­te­ro­wych dowo­dach mowa, war­to wspo­mnieć o ory­gi­nal­nym pomy­śle szkoc­kie­go start-upu The­ory­Mi­ne (Twier­dze­nio­wa kopal­nia), zało­żo­ne­go przez naukow­ców Scho­ol of Infor­ma­tics, the Uni­ver­si­ty of Edin­burgh w 2009 roku. Spe­cjal­no­ścią fir­my była auto­ma­ty­za­cja dowo­dów dzię­ki AI (Arti­fi­cial Intel­li­gen­ce), Na życze­nie klien­ta gene­ro­wa­ła nowe twier­dze­nie z alge­bry, a za cenę 15 fun­tów moż­na było nazwać je wybra­nym imie­niem i otrzy­mać efek­tow­ny cer­ty­fi­kat z dołą­czo­nym dowo­dem potwier­dza­ją­cym, że dane twier­dze­nie jest prawdziwe.

Wszy­scy ci, któ­rzy chcie­li­by zaszpa­no­wać w towa­rzy­stwie swo­im „mate­ma­tycz­nym talen­tem”, wzbu­dza­jąc uzna­nie i podziw dzię­ki twier­dze­niu nazwa­ne­mu na cześć swo­je­go imie­nia (pomi­ja­jąc dys­kret­nym mil­cze­niem, że uzy­ska­ne­go przez „dowód z obwo­du”), muszą dziś obejść się sma­kiem, bowiem w roku 2019 start-up The­ory­Mi­ne zakoń­czył działalność.


Tade­usz Ostrowski
dr nauk matematycznych